top of page

wybrane
PUBLIKACJE PRASOWE

UZNANI PRZEZ LATA

polityka 2002 maklowicz rozmycie ble tlo.jpg
polityka 2002 maklowicz rozmycie ble tlo.jpg

WPROST
ROBERT MAKŁOWICZ

07 Lipca 2002 r.

"Jeśli na głównym siewierskim skrzyżowaniu skręcić w stronę Zawiercia, natychmiast po prawej objawi się Złota Gęś. Dziwne to miejsce: niewielka, czyściutka restauracja z całkowitym zakazem palenia, zamykana w dni powszednie o godzinie 19.00, a w niedziele już o 17.00, w której potrawy zamawia się samemu przy barze, a króciutka ich lista wywieszona jest na ścianie. Clou programu to pieczona kaczka (70 zł za całego ptaka), ale my polecamy nade wszystko duszone żołądki z gęsi (10 zł) - mięciutkie, pachnące świeżo zmielonym pieprzem, pływające w złocistym, gorącym gęsim smalcu."

https://www.wprost.pl/tygodnik/13400/kuchnia-podroznikow.html

POLITYKA
PIOTR ADAMCZEWSKI

28 Listopada 2009

"Dowodem miłości do gęsich wątróbek, faszerowanych żołądków czy też pieczonego ptaka w całości jest restauracja Złota Gęś w Siewierzu. Owa oberża istniejąca od 1945 r., znana jest smakoszom z całego kraju. Auta śmigające gierkówką, czyli szosą z Katowic do Warszawy, w Siewierzu często zjeżdżają na popas. Ruch w Złotej Gęsi jest niemal całą dobę. A w księdze pamiątkowej i na fotografiach uwieczniono pobyt takich postaci jak kardynał Karol Wojtyła oraz... redaktor Marek Przybylik. Gęsi z kuchni rodziny Kubik kosztowali też m.in.: Józef Cyrankiewicz, Krystyna Janda, Maryla Rodowicz, Czesław Niemen, Agnieszka Osiecka, Andrzej Gołota."

ADAMCZEWSKI POLITYKA 2009.jpg
polityka 1997 garlicki- rozmycie.jpg
polityka 1997 garlicki- rozmycie.jpg

POLITYKA
ANDRZEJ GARLICKI

 

21 Czerwca 1997

"W Siewierzu (tym, od którego jechał wóz) jest miejsce, gdzie gęsi podaje się od lat ( z szosy katowickiej w prawo pod światłami ). Kto trafi przed witrynę z napisem „gęsi oraz żurek” powinien mieć świadomość, że znajduje się w miejscu, które powinno być chronione przez konserwatora zabytków. Poza zakładami Wedla nie ma w Polsce zapewne drugiego takiego przedsięwzięcia, które działałoby bez przerwy od 51 lat. Firma pani Józefy Kubik działa bez przerwy i bez upaństwowienia od 1946 r. Przeżyła w tym samym miejscu prywatyzację, wojnę o handel i wszystkie ambitne plany i wynalazki socjalistycznej gospodarki, z domiarami włącznie. Przeżyła też rewolucję i początki kapitalizmu nie zawsze łaskawe dla takich Weteranów prywatnej inicjatywy. Po raz pierwszy trafiłem tam w 1960 r. Po raz drugi dwa lata temu. Wzruszenie było silne, ale nie do tego stopnia, by nie mógł nic przełknąć. Wręcz przeciwnie. Menu wiszące od lat na ścianie jest skromne. W karcie tylko gęś, żur, kurczak, kaczka i żołądki. Niewiele, ale wystarcza, by wtajemniczeni podróżni przejeżdżający trasą katowicką zapełniali ten lokal od rana do końca działalności. Działalność się kończy, gdy towar wyjdzie, gdzieś koło piątej po południu. Podróżni wiedzą dlaczego zapełniają. Gęsi kupowane w okolicznych wioskach są specjalnie sprawiane i bajcowane, i później pieczone w chlebowym piecu. Mają kruchość, zapach i  smak nie do zapomnienia. Kurczak pieczony tą metodą w niczym nie przypomina ptactwa zazwyczaj spotykanego na talerzach. Czuję się, że niby zgodnie z przeznaczeniem trafił na talerz, wiódł radosny żywot ptaka wolnego. Ja zawsze próbuje tam gęsich żołądków duszonych w warzywach. Wyśmienite. Żołądki mogą być na przystawkę, choć mniej ambitnych mogą w zupełności nasycić. Po nich żur gotowany na gęsim wywarze. Żuru o takim smaku, konsystencji aromacie nie spotyka się już wcale. Potem przychodzi czas na gwóźdź programu – gęś, czyli ćwierć gęsi. Ceny łagodne dla łakomych: ćwiartka gęsi 15 zł, porcja dwóch żołądków – 8 zł, żurek – 1,50 zł. Do tego chleb jasny, z formy – doskonały, kiszone ogórki kruche i aromatyczne oraz Borówki nie zwykłej dobroci.

VETO
SYLWESTER GOL

15 Stycznia 1984

Nad niepozornym wejściem skromny szyld: Restauracja- Właściciel JÓZEFA KUBIK. Pomieszczenie składa sie z dwóch niewielkich pokoików, kilka stolików, czysto, schludnie. Ot, tak, po domowemu. Serwują tylko drób: kurczak, gęś, kaczka. I oczywiście- domowy żur. Zamawiamy. Oczywiście- gęś. Wspaniałą, przyrumienioną gęś. Niebo w ustach! Pięciu dorosłych mężczyzn ma kłopoty z opróżnieniem półmiska, więc resztę zabieramy z sobą. Prosimy o rachunek. Równe 1800 złotych. Nie wierzymy własnym oczom. W Hotelu "Warszawa" za takie porcje rachunek wyniósłby chyba 5000. No cóż, życie lubi konfrontacje...

Zdjęcie WhatsApp 2024-09-30 o 19.29.57_157c5d6e.jpg
polityka 2002 maklowicz rozmycie ble tlo.jpg
Zdjęcie WhatsApp 2024-10-04 o 19.28.22_b336fd4c.jpg

NEWSWEEK
PIOTR BIKONT

10 Lipca 2005 r.

Polacy nie gęsi, ale gęsi jeszcze mają.

Oto Złota Gęś. Jadłospis króciutki, wnętrze skromne, ale zadbane, a ceny umiarkowane. Ale goście - choć zwyczajni - są dobrani. To smakosze nad smakoszami!

PIOTR BIKONT

Czy da się żyć bez gęsiego smalcu? Najwyraźniej tak, bo od lat nie sposób go u nas kupić. Młodsze pokolenie tylko wzrusza ramionami, bo hasło „gęsi smalec” nie budzi ma ich podniebieniach żadnych skojarzeń. Dotychczas mój kontakt z tym wspaniałym przysmakiem ograniczał się do dwóch okoliczności. Raz, to odwiedziny w zaprzyjaźnionym gospodarstwie agroturystycznym w Kawkowie na Warmii, gdzie trochę żółtego smalczyku zwykle czeka na mnie w lodówce, dwa, kiedy Makłowicz wróci z kolejnej wyprawy na Węgry, gdzie gęsi smalec jest powszechnie dostępny i w niewygórowanej cenie. Teraz smaruję sobie nimi chleb, kiedy tylko mam ochotę, bo często jeżdżę gierkówką, a w Siewierzu jest bar, gdzie sprzedają go w słoiczkach. O Złotej Gęsi pierwszy usłyszał Makłowicz. Zelektryzowani wieściami, że jest knajpa specjalizująca się w gęsiach i ich podrobach, natychmiast wybraliśmy się na ekspedycję. Niestety Robert nie dosłyszał adresu, wiedział tylko, że to gdzieś między Katowicami a Częstochową. Krążyliśmy w te i we w tę. W końcu obiad zjedliśmy w Zornicy (Kolonia Poczesna), bardzo pyszny, ale o tym innym razem. Potem okazało się że Złotej Gęsi nie widać z trasy. Trzeba w Siewierzu skręcić na Zawiercie i- 50 m od skrzyżowania- po prawej stronie stoi skromny lokalik. Jadłospis króciutki: gęś pieczona, duszone żołądki, żur na gęsinie. Jest też kurczak i kaczka, ale kto w tej sytuacji zawracałby sobie nimi głowę? Wnętrze skromne ale zadbane, ceny zaskakująco przystępne, porcje duże. Wystarczy chwilę posiedzieć i poprzyglądać się gościom, by zobaczyć, że są to zazwyczaj ludzie niezamożni, ale tacy, którzy wiedzą, czego chcą. Podobne typy smakoszy widywałem w lyońskich Halach wokół talerzy ze stosami ostryg. Największym przebojem są żołądki. Na talerzu pięć kulek wielkości mandarynki złożonych z arcydelikatnego chudego mięsa w sosie własnym; doskonałe z musztardą albo chrzanem. Pieczona tutaj gęsina jest raczej pierwszej klasy przysmakiem, ale jest w porządku i nasyci spragnionego amatora.

I jeszcze jedna ważna rzecz. Jak dowiedziałem się od właścicieli, wszystkie zjadane gęsi pochodzą z okolicznych gospodarstw. Bufet jest zarazem sklepikiem, w którym można się zaopatrzyć nie tylko w doskonały smalec, ale także w marynowane grzyby, marynowany czosnek, tarty, chrzan, konfitury.

A na tym nie koniec dobrych wieści. Od niedawna zaprasza druga, siostrzana Złota Gęś, bardziej restauracja niż bar. Mieści się nieopodal, też w Siewierzu, ale już przy trasie, jadąc od Katowic 300 m za skrzyżowaniem z drogą na Zawiercie, po prawej stronie. Nie ma tu sklepiku z przetworami, nie ma też żołądków, jest za to smażona z jabłkiem gęsia wątróbka, udko gęsie nadziewane grzybami, pieczeń z gęsi z żurawiną, pasztet z gęsich specjałów czy klasyczny kawior żydowski- rodzaj zimnej pasty, którą można robić także z wątróbek kurzych, ale nigdy bez gęsiego smalcu.

Atrakcje w tym lokalu nie ograniczają się do gęsi. Jadłem pyszny, esencjonalny rosół z gołębi (kolejna rzadkość na naszych stołach, mimo tradycji), a także ciekawe rydze duszone w porach ze śmietaną. Wystrój jest nieco pretensjonalny, ale obsługa miła i znów- ceny niewygórowane. Oba lokale mają swoje zalety- trzeba jeden z nich wybrać, ale wybrać się tam trzeba koniecznie.

DZIENNIK ZACHODNI
KATARZYNA DOMAGAŁA

05 Listopada 2010

" Amerykanie jedzą indyka w Święto Dziękczynienia. Jest szansa, że my 11 listopada będziemy zajadać się gąskami. W naszym regionie podają z nich najlepsze dania w kraju. Do Siewierza na gęsi przyjeżdżał nawet Karol Wojtyła. Przepis na rumiany i pachnący przysmak Bożena i Marek Kubikowie, właściciele oberży "Złota Gęś", dostali od swoich przodków. Od wielu lat ich oberża jest pełna gości, którzy smak pieczonej przez nich gęsi uznali za wart każdego grzechu. A byli tu nie byle jacy smakosze. W czasach PRL-u jadali tu Cyrankiewicz, Gierek czy Ziętek. Gąski, chlebek i borówki dawno temu zamawiał tutaj także kardynał Karol Wojtyła. Zaś żołądeczki, kaczka i żurek to przysmaki, które dziś zamawia Zbigniew Wodecki. Jadali tu m.in. Zapasiewicz i Janda. Sam Robert Makłowicz wybrał się tutaj w jedną ze swoich podróży kulinarnych. Jednak tym, który rozsławił siewierskie przysmaki na całą Polskę, jak i nie świat, bez wątpienia jest Tadeusz Drozda.Jedną z pierwszych rodzin, które dzięki niemu zostały stałymi klientami oberży są Krawczykowie. Pani Ewa, żona Krzysztofa Krawczyka, naszego sławnego piosenkarza, nie może się siewierskich gąsek nachwalić. - Gęsich żołądków spróbowaliśmy dziesięć lat temu. I to był niebiański smak. Nigdzie na świecie nie trafiliśmy na coś równie pysznego - wspomina. - Udko czy żołądeczki nieraz ratowały nam życie - dodaje Krzysztof Krawczyk. - Jako rasowy łakomczuch mógłbym rozwodzić się nad ich smakiem w nieskończoność. Nigdzie w Polsce nie znaleźliśmy tak dobrej gęsiny.

Zdjęcie WhatsApp 2024-10-04 o 19.28.22_287a7a8a.jpg
polityka 1997 garlicki- rozmycie.jpg
Zdjęcie WhatsApp 2024-10-04 o 20.26_edited.jpg

Twój STYL
AGNIESZKA KRĘGLICKA

 

lipiec 2006

"PTACTWO DOMOWE

AGNIESZKA KRĘGLICKA, RESTAURATORKA, JEST WYMAGAJĄCĄ KLIENTKĄ. ALE GĘŚ ZŁOTEJ GĘSI ZAWSZE JEJ SMAKUJE. 

Siewierz, niedaleko Częstochowy, trasa Warszawa- Kraków.

Żeby trafić do Złotej Gęsi, trzeba po wjeździe do Siewierza skręcić w lewo na światłach. Restauracja jest po prawej stronie, przy ulicy, za skrzyżowaniem. powiedział nam o niej Jacek Szklarek szef polskiego oddziału Slow Food., który niestrudzenie wynajduje miejsca z czymś dobrym do jedzenia. Nazwa sugeruje specjalizację lokalu. Kelnerki są uśmiechnięte, cierpliwe tolerują nasze rozbiegane dzieci i pozwalają wchodzić z psem. Szef kuchni koncentruje się a dwóch daniach naczelnych: pieczonej gęsi lub duszonych gęsich żołądkach. Mój mąż jest fanem żołądków, które zjada na miejscu. Ja wolę kupić całą upieczoną gęś na wynos, z pikantną galaretką winogronową własnej roboty. Zaopatruję się tam też w gęsi smalec, niezbędny do przygotowania confit z kaczki. Plaster gęsi najlepiej smakuje właśnie latem." 

BUSINESS CLASS
ANNA POPEK

Marzec 2006

ZŁOTA GĘŚ

Wracając pewnego zimowego wieczoru z nart, zatrzymałam się na kolację w zajeździe Złota Gęś w Siewierzu, tuż przy trasie na Warszawę. Lokal widać z drogi, ale trzeba czujnie jechać, żeby go nie przegapić. Urządzony inaczej niż wszystkie "góralskie" karczmy, jakich ostatnio pełno nawet z daleka od gór. Zamiast przaśnej swojskości- secesja. Kuta balustrada przy schodach wejściowych pięknie eksponuje charakterystyczne krzywizny, witraże w drzwiach oczywiście nawiązanie do mistrzów gatunku Klimta i Muchy. W środku schludnie, bez nadmiaru ozdób. Karta zachwyca spójnością i pomysłami (np. filet z indyka w orzechach laskowych). Każdy z nas- a przy stole zasiadło 10 osób- zamówiła co innego. Przebojem była oczywiście tytułowa gęś, co prawda nie złota, lecz w sosie brunatnym. Podawane z najprawdziwszymi kluskami śląskimi i modrą albo zasmażaną kapustą. Gęsina wypieczona była znakomicie, mięso soczyste, kluski chłonęły sos- słowem, pychota. Doskonałe były też pstrągi- świeżutkie i chrupiące. Dodatków dużo, i to ładnie podanych. Zupy zjedzone przez nas wcześniej także zostawiły miłe wspomnienia- domowy rosół, grzybowa i pomidorowa. Właściciele mają jeszcze drugi lokal, inny w charakterze, położony także przy trasie, nieco przed Siewierzem. To bar, w którym kupić można proste dania oraz domowe przetwory, marynaty i inne specjały, przygotowywane ze znajomością rzeczy i smakiem. 

Złota Gęś Business class 06.jpg
polityka 2002 maklowicz rozmycie ble tlo.jpg
Zdjęcie WhatsApp 2024-10-04 o 21.36_edited.jpg

POLITYKA
PIOTR ADAMCZEWSKI

31 Lipca 1998 r.

Nie da się opisać wszystkiego, com jadł i pił w polskich karczmach, zajazdach i barach. Zanim jednak odeślę Czytelników do kolejnych recenzji, muszę jeszcze choć słowem wspomnieć o Siewierzu. O miasteczku wyśpiewuje zespół Śląsk. Smakosze znają go jednak nie dzięki pieśni, lecz gęsiom. Od 53 lat bowiem Józefa Kubikowa prowadzi w Siewierzu, tuż przy szosie z Katowic do Warszawy, maleńki lokal z szyldem: "Gęsi oraz żurek". Takich gęsich żołądków nie podają gdzie indziej. A żur gotowany na gęsim wywarze! A sama gęś pieczona! I tak to trwa już ponad pół wieku. Ani pani Kubikowej, ani gęsinie nie zaszkodziła socjalistyczna bitwa o gastronomię, ani też ostry nawrót drapieżnego kapitalizmu. Dzięki Markowi Przybylikowi, autorowi dawnego "Życia Warszawy"(dziś czasami i "Polityki"), trafiłem do Siewierza i Czytelnikom polecam to samo. 

DZIENNIK ZACHODNI
m.nowacka@dz.com.pl

05 Września 2008 r.

"Gęś jest bezkonkurencyjna  

Siewierzanie mogą być dumni. Podczas finału Regionalnego VIII Edycji Konkursu  "Nasze Kulinarne Dziewictwo – Smaki Regionów"  "na najlepszy regionalny i lokalny produkt żywnościowy oraz danie i potrawę regionalną i lokalną w województwie śląskim, zwyciężył siewierski przysmak. Pierwszą nagrodę zdobyła oberża "Złota Gęś" z Siewierza, za tradycyjną potrawę siewierską – żołądki z gęsi z gęsi z borówką. Właściciele tej restauracji, Bożena i Marek Kubik dostali również dwie nominacje do nagrody "Perła 2008" za potrawy: gęś siewierska oraz za wspomniane żołądki z gęsi z borówką. Ogólnopolski finał oraz uroczyste wręczenie statuetek laureatom odbędzie się 4 października. Żurek siewierski, żołądki z gęsi po siewiersku, wątróbki gęsie po siewierska, siewierska gęś pieczona i siewierska kaczka pieczona oraz smalec gęsi, są wpisane na listę potraw tradycyjnych przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

Dziennik ZACH RAMKA .jpg
trybuna śl str .jpg
trybuna śl str .jpg

TRYBUNA ŚLĄSKA
IWONA DOMINIK
 

16 Stycznia 1998 r. 

"Przydrożny bar zwany barem

Najmilej wspomina Karola Wojtyłę. Zamawiał gąskę, chleb i borówki. To samo zresztą co sekretarz Gierek.

SIEWIERZ. Panią Kubikową znają wszyscy. Obok ruin zamku jest jedynym "towarem eksportowym" Siewierza. Jej bar nie ma nawet nazwy. Po prostu pisze bar ,a pod spodem godziny otwarcia. Żółta firanka powiewa w drzwiach. Na dziurawym chodniku zaparkowany zaskakująco drogi samochody. I tak od zawsze. Czyli od 1946 r. - Teraz mi się dobrze pracuje, ale w czasach komuny nie było wesoło- starsza pani w białej opasce przysiada na chwilę przy stoliku. Obserwuję bacznie kto w chodzi i co zamawia przy kontuarze. -Chcieli mnie zlikwidować, bo kto to widział w tamtych czasach, żeby prywatny miał interes. Musiałam się przekwalifikować z garmażerii na drób. Bo na kotlety przywilej miały GS-y.

Dwie bańki za całokształt. Wojna ze skarbowym trwała długie lata. Były niekończące się kontrolę, awantury, darmowe obiadki. W końcu przyszedł postrach prywatnej inicjatywy czyli tzw. domiar. Dostała 2 mln zł domiaru. W 1978 r. to było naprawdę dużo pieniędzy.- Kilo kiełbasy kosztował wówczas 40 zł. A największy lokal gastronomiczny w Katowicach leciał wówczas na deficycie. Boże, ile miałam wtedy kłopotów. Pojechałam do Warszawy, płakałam zapytałam się taki takiej miłej pani do kogo mogę się zgłosić. Odpowiedziała tylko do pana Boga. Niewiele się pomyliła, bo choć pani Kubikowa domiar musiała zapłacić to jej sprawa ruszyła serce samego Gierka. Pierwszy sekretarz często zaglądał do Siewierza. Zamawiał gąski, żurek i borówki. Potem słyszała że podobno w samej Warszawie mówili o niej. - Towarzysze, jak tak można. Kobieta pracuje ciężko, jedzenie robi a wy domiar tylko sądzicie. Widać mu smakowało.

Ojczulek za ścianą. Bar z gąską i kurczaczkiem przyciągał jak magnes wszystkich tych, którzy suną od Warszawy na Śląsk i odwrotnie. Pani Józefa najmilej jednak wspomina Karola Wojtyłę. - Oj, lubił on tu zaglądać. Jeszcze wtedy nie był papieżem. Zawsze przejmowałam go w takim pokoiku na zapleczu. Zjadał sobie gąskę. Kiedyś był nawet u mnie taki biskupi mówił, pani Kubikowa niech pani sobie zrobić tablicę pamiątkową. Nawet chciałam ale ale ile to kłopotu. Trzeba by tam posprzątać, ściany pomalować. A potem biskup umarł. Proszę się to wpisać. Kiedyś myślała o księdze pamiątkowej. Wpisali by się do niej Zbigniew Wodecki, Anna Jantar, Irena Dziedzic i jeszcze parę osób, nazwiska wyleciały z głowy. -  Ciągle ktoś zagląda. Ci współcześni także. Ale ja to ich nie zawsze rozpoznaje- przyznaje pani Józefa. - Mam już 77 lat. Z tą księgę pamiątkową pomyślałam sobie, że nie ma sensu. Za stara jestem na zmiany. Co do zmian to zdania są podzielone. Bar wygląda od 52 lat prawie tak samo. Małe pomieszczenie, czarno- białe kafle na podłodze, trzy stoliki, stary kontuar i niezmienne menu. -Teraz restauracje wyglądają tak pięknie- rozmarza się przez chwilę. Jak syn będzie chciał zmienić, to zmieni ja nie. Klienci mówią, że gdzie indziej są srebrne łyżki a nie ma co zjeść. Może coś w tym jest. Grunt, że Bikont mnie pochwalił. Gdzie jest moja teczka? Klienci są teraz bardziej zabiegani. To widać. Zmieniają się jak w kalejdoskopie. Są i stali. Przychodzili sami, potem z dziećmi a teraz z wnukami. Jedzą i wychodzą. A przy okazji zapominają 1000 rzeczy. - Kiedyś znalazłem aktówkę. Otwarłam a tam pełno pieniędzy jak filmie. Przyjął po nią mężczyzna, odebrał, nawet dziękuję nie powiedział- wspomina pani Józefa. Inny zgubił woreczek z pieniędzmi. To był kredyt na meble. Odebrał i nawet chciał się podzielić za fatygę. - Nie wzięłam bo przecież nie wypada. Tak bywa, gonią do domu, byle szybko i to zapominają- uśmiecha się pod nosem. -Ale grunt, że ludziom smakuje. Przyrządzam drób od 52 lat. Codziennie mam swoje sposoby ale jak pani chce to powiem, co i jak.

Trybuna
TERESA BILIK i RYSZARD KORN

Lata 50-te

"Przy warszawskiej szosie, w połowie drogi między Katowicami i Częstochową leży niepozorna mieścina Siewierz, niczym na pozór nie różniąca się od innych mijających po drodze osiedli. Mimo to, częściej niż gdzie indziej zatrzymują się tu przejeżdżające samochody. Niektóre wozy przybyły tu specjalnie z Katowic,  inne z Częstochowy. Nieuchronnie staje tu również na popas większość aut zmierzających ze stolicy na Śląsk. Siewierz słynie bowiem w całej okolicy... z prywatnej knajpki, w której przyrządza się jak nigdzie indziej na Śląsku pieczone gęsi i inne smakołyki." 

swierz ramka.jpg
trybuna śl str .jpg
Zdjęcie WhatsApp 2024-10-15 o 21.43.52_02d7e8ee.jpg

SMAK I TRADYCJA
SMAK REGIONÓW
 

nr 4. Październik 2008

MAGAZYN INFORMACYJNY POLSKIEJ IZBY PRODUKTU REGIONALNEGO I LOKALNEGO

Jarmark śląskich specjałów

Kuchnia województwa śląskiego jest bardzo bogata i różnorodna. Ta różnorodność zasługuje na szczególne względy, ponieważ smaki i tradycje naszego regionu wyrosły z mieszanki wielu kultur, tworząc niepowtarzalne dziedzictwo. 

(...) W kategorii potraw regionalnych nagrodzono: I nagroda "Żołądki z gęsi po siewiersku" (Bożena i Marek Kubik, Oberża Złota Gęś"). (...) Wyłonione zostały także produkty nominowane do prestiżowej nagrody "PERŁA 2008, której uroczyste wręczenie nastąpi podczas Targów FARMA w Poznaniu 4 października 2008 roku. Nominacje otrzymały: "Gęś siewierska". 

GROCH I KAPUSTA
czyli podróżuj po Polsce!
ELŻBIETA DZIKOWSKA

TOM 3- 2006 r. 

" W Siewierzu polecam nie tylko chleb, żurek i pieczonkę, ale także gęś, a to w "Oberży Złota Gęś", prowadzonej przez państwo Bożenę i Marka Kubików. Przepis pochodzi od matki pana Marka, ta z kolei nauczyła się przyrządzać gęś od Żydów, którzy mieszkali w Siewierzu dopiero od XIX wieku, wcześniej bowiem w księstwie- było, nie było: biskupim- innowiercy i Żydzi nie mogli się osiedlać. O przepysznym smaku gęsi państwa Kubików świadczą wpisy do księgi pamiątkowej, a spotka sie w niej podziękowania nie byle jakich gości. Któż tu bowiem nie jadał gęsi na danie główne i gęsich żołądków na przystawkę popijanych pysznym żurkiem! Bywali tu: m.in. Zbigniew Cybulski, Hanka Bielicka, Bogdan Łazuka, Maryla Rodowicz, Wojciech Młynarski, Krystyna Janda, Władysław Komar, Jerzy Kulej, Andrzej Gołota. Ale najcieplej wspominają gospodarze trzy wizyty: Karola Wojtyły, Edwarda Gierka i Jerzego Ziętka. Zwłaszcza ten ostatni był wielkim smakoszem, a nawet obżartuchem! Ślązacy go jednak dobrze wspominają, bo nie mieli już później tak sprawnego gospodarza." 

Zdjęcie WhatsApp 2024-10-15 o 23.04.05_faceaa53.jpg
Zdjęcie WhatsApp 2024-10-16 o 16.32.32_183d0724.jpg
Zdjęcie WhatsApp 2024-10-16 o 16.32.32_183d0724.jpg

CO JEST GRANE
MILENA NYKIEL
 

16-22 Lipca 2010

JAK POLUBIAM GĘŚ NA TALERZU
 

Słynie z niej cały Siewierz. Ministerstwo uznało ją za produkt regionalny. Ja miałam jednak swoje powody, żeby aż do teraz nie próbować gęsi siewierskiej. Przełamałam się jednak i polecam zrobić to wszystkim niechętnym jadania gęsiny.

"Przy warszawskiej szosie, w połowie drogi między Katowicami i Częstochową leży niepozorna mieścina Siewierz, niczym na pozór nie różniąca się od innych mijających po drodze osiedli. Mimo to, częściej niż gdzie indziej zatrzymują się tu przejeżdżające samochody. Niektóre wozy przybyły tu specjalnie z Katowic,  inne z Częstochowy. Nieuchronnie staje tu również na popas większość aut zmierzających ze stolicy na Śląsk. Siewierz słynie bowiem w całej okolicy... z prywatnej knajpki, w której przyrządza się jak nigdzie indziej na Śląsku pieczone gęsi i inne smakołyki." 

(…)Teraz postanowiła spotkać się z gęsią raz jeszcze. A że o świetności gęsi siewierskiej rozpisywano się już 50 lat temu, wybrałam Złotą Gęś w Siewierzu. Zamówiłam porcję. Może tylko mi się wydawało, że znów usłyszałam charakterystyczny gęganie. Na pewno usłyszałam, że z impetem otworzyły się drzwi i do knajpy wszedł mężczyzna około 60-ki. Omiótł wzrokiem pomieszczenie, kiwnął mi głową i znikną za drzwiami kuchni. Po kilkunastu minutach zaczęło coś skwierczeć, z po knajpce rozszedł się całkiem przyjemny zapach. – Pani u nas pierwszy raz? – Skoczyłam  jak Oparzona, słysząc pytanie za plecami. Nie było powodu owijać w bawełnę, dlatego odpowiedziałam – jak się okazało właścicielowi Złotej Gęsi – o celu mojej wizyty. Nie wydawał się zdziwiony. Sam do czynienia z gęsią pierwszy raz też miał w dzieciństwie. – Pomagałem rodzicom przy prowadzeniu lokalu. Po gęsi piechotą chodzili na Targ do Krakowa. To w latach 40. stworzyli przepis na znaną dziś Gęś Siewierską. Podpowiedzieli im go znajomi Żydzi. Gęś soli się, naciera czosnkiem, a później piecze w piecu chlebowym. Ja do dziś nie potrafię powiedzieć, ile czego być powinno. Miarę mam w rękach, a doświadczenie spowodowało, że nigdy przypraw nie jest ani za mało ani za dużo – uśmiechnął się pan Marek. Mimo, że nie jest kucharzem z wykształcenia, za nic nie zmieniłby swojej profesji. – Przyzwyczaiłem się do gęsi. Choć, aż wstyd przyznać, dziś rzadko pochodzą z Siewierza. To przez problemy z sanepidem. Zezwala na mrożone gęsi, a na najlepsze hodowane w Siewierskich zagrodach już nie. To ludzie przestali się tym zajmować. Moje przywożę z Nagłowic albo Chlewic, gdzie prawie każde gospodarstwo tylko dla mnie hoduję ich po 10 – ciągnie pan Marek. Przyznaje, że do żywej zwierzyny trzeba mieć szacunek. Obchodzić się delikatnie. – Bardzo smakowały Janowi Pawłowi II. Odwiedził nas, kiedy był jeszcze kardynałem. Wynajął pokoik. Wtedy poczułem, że robię coś dobrego, skoro smakuje takiemu człowiekowi. W tym samym pokoiku rozgościli się też Ruscy w trakcie wojny. Czasy były ciężkie, a ci kazali nagrywać sobie do stołu białym obrusem i najlepszymi sztućcami. Po jedzeniu wszystko zwijali, wyrzucali przez okno i nakrywać trzeba było nowo. Trochę to już przeszliśmy – zatracił się we wspomnieniach mój rozmówca. Przerwał nam Posiłek. Popatrzyłem na Gęś nieco nieufnie. Wyglądała i pachniała jednak jak prawdziwy smakołyk. – Niech Pani wie, że zrobiliśmy to tylko dla pani. Starannie przeprawiliśmy, delikatnie upiekliśmy. To naturalna kolej rzeczy, po to hoduję się gęsi. A traktujemy je z dużym szacunkiem. Pani okaże go, smakując potrawę – właściciel puścił do mnie oko. I mój opór znikł. Tylko nie wiem, czy zrobiła to rzeczywiście wyśmienita Gęś Siewierska, czy pan Marek.

bottom of page